Nasz dziadek Wang Xiangzhai
22 marca, 2010 autor dachengObchodzimy w tym roku setnÄ… rocznicÄ™ urodzin naszego dziadka ze strony matki, wybitnego chiÅ„skiego mistrza wushu – Wang Xiangzhai’a. PoÅ›wiÄ™ciÅ‚ on caÅ‚e swe życie sztuce walki, wnoszÄ…c ogromny wkÅ‚ad w badania i rozwój chiÅ„skiego wushu, osiÄ…gajÄ…c wybitne wyniki. Niestety nie ma go już wÅ›ród nas. W dodatku dziesięć lat nieszczęść spowodowaÅ‚o, że badania i rozwój yiquan znalazÅ‚y siÄ™ w niesprzyjajÄ…cej sytuacji. Szczęśliwie, dziÄ™ki wysiÅ‚kom Yao Zongxun’a, Wang Yufang i innych, obecnie yiquan staje siÄ™ znany i popularny.
W latach 30. wielu zachodnich bokserów i japoÅ„skich judoków zostaÅ‚o pokonanych w pojedynkach przez Wang Xiangzhai’a. Później, poÅ›wiÄ™ciÅ‚ on kilka lat, by przygotować ulubionych uczniów do wyjazdu za granicÄ™, podczas którego mieli w wielu krajach Å›wiata wykazać skuteczność chiÅ„skiego wushu. Niestety w wyniku japoÅ„skiej agresji w 1937 roku plany te nie zostaÅ‚y zrealizowane. Stary Wang żaÅ‚owaÅ‚ tego do koÅ„ca życia. MawiaÅ‚ on w swych ostatnich latach: „Dzisiaj jeszcze niewielu ludzi wie o yiquan, ale za kilkadziesiÄ…t lat na pewno bÄ™dzie on miaÅ‚ wielki wpÅ‚yw w Chinach i na caÅ‚ym Å›wiecie”. Tak siÄ™ rzeczywiÅ›cie staÅ‚o. Wyniki wielu współczesnych badaÅ„ naukowych wykazujÄ… podobieÅ„stwo do poglÄ…dów Wang Xiangzhai’a, formuÅ‚owanych przez niego już w latach 30. Można powiedzieć, że pod tym wzglÄ™dem Chiny o wiele lat wyprzedziÅ‚y Å›wiat.
Od urodzenia wzrastałem u boku dziadka. Gdy miałem 3-4 lata, niemal codziennie chodziłem z dziadkiem do parku Sun Yatsena (Zhongshan Gongyuan). Bardzo rzadko chodził on powoli, więc dla mnie to zawsze był bieg. Rzadko chodziliśmy po sklepach. Ale stoiska z typowymi pekińskimi przekąskami były stałymi punktami naszego codziennego programu. Wang Xiangzhai uwielbiał jeść je na śniadanie. Lubił też węgorza, baraninę z mongolskiego kociołka, zupę z makaronem. A jego posiłki były bardzo obfite. Regularnie bywaliśmy też w sklepach z antykami. O 9 lub 10 wychodziliśmy z parku i przechadzaliśmy się w rejonie Zhubaoshi, bądź Dazhalan. Dziadek miał kolekcję starych kaligrafii i obrazów oraz pieczęci. Był w tym zakresie prawdziwym ekspertem. Szczególnie jego umiejętność oceny pieczęci była bardzo wysoka, i uznana przez wielu specjalistów. Do dziś mam pieczęć, której często używał. Jest to dla mnie niezwykle cenna pamiątka.
ByÅ‚ wspaniaÅ‚omyÅ›lny i sprawiedliwy, czÄ™sto pomagaÅ‚ innym. JednoczeÅ›nie byÅ‚ wybuchowy i uczniowie siÄ™ go bali. Ale jak my go pamiÄ™tamy, byÅ‚ bardzo miÅ‚ym czÅ‚owiekiem. OkazywaÅ‚ nam wielkÄ… miÅ‚ość. Pewnego razu kupiÅ‚ orzeszki, wysypaÅ‚ je na stół i zaczÄ…Å‚ jeść. Bardzo lubiÅ‚ orzeszki. Od razu wziÄ…Å‚em pudeÅ‚ko po ciastkach i zaczÄ…Å‚em chować do niego orzeszek po orzeszku. Wkrótce na stole nie pozostaÅ‚ ani jeden. Dziadek powiedziaÅ‚: „Zostaw trochÄ™ dziadkowi”. ZaczÄ…Å‚em gÅ‚oÅ›no pÅ‚akać, orzeszki wysypaÅ‚y siÄ™ na ziemiÄ™, rzuciÅ‚em pudeÅ‚kiem. Ale on z uÅ›miechem Å‚agodnie do mnie powiedziaÅ‚: „Dobrze, dobrze, dziadek nie zje orzeszków”. MówiÄ…c to klÄ™czaÅ‚ i zebraÅ‚ orzeszki do pudeÅ‚ka, aż przestaÅ‚em pÅ‚akać.
Pewnego razu pewien przyjaciel przyszedÅ‚ do niego. Dziadka akurat nie byÅ‚o w domu. OtworzyÅ‚em drzwi i poprosiÅ‚em goÅ›cia do Å›rodka, ale on nie wszedÅ‚. ZapytaÅ‚em jak siÄ™ nazywa i po co przyszedÅ‚. Zanim odszedÅ‚ powiedziaÅ‚em: „Szczęśliwej drogi, do widzenia”. NastÄ™pnie zamknÄ…Å‚em drzwi. Gość ten później opowiedziaÅ‚ dziadkowi, jak mÄ…drego ma maÅ‚ego wnuka. Dziadek byÅ‚ uradowany i kupiÅ‚ mi wiele smakoÅ‚yków. CzÄ™sto opowiadaÅ‚ o tym wielu ludziom i byÅ‚ wtedy bardzo szczęśliwy.
Dla dziadka najważniejsza byÅ‚a sztuka walki. Natomiast w codziennym życiu byÅ‚ raczej niezaradny. Pewnego razu, gdy miaÅ‚em 3 latka, dziadek odprowadzaÅ‚ mnie i babciÄ™ na pociÄ…g do Tianjinu, gdzie jechaliÅ›my odwiedzić mojÄ… mamÄ™. Babcia to obejmowaÅ‚a mnie, to prowadziÅ‚a, nie byÅ‚a w stanie niczego nieść. Dziadek niosÄ…c na plecach wielki tobół wsiadÅ‚ do pociÄ…gu i zaczÄ…Å‚ szukać dla nas miejsca siedzÄ…cego. PociÄ…g odjechaÅ‚ z dziadkiem, który miaÅ‚ nas tylko odprowadzić, natomiast my zostaliÅ›my na stacji. Dziadek dojechaÅ‚ do stacji Fengtai, i stamtÄ…d z wielkim toboÅ‚kiem na plecach wróciÅ‚ pieszo do Yongdingmen. Zdenerwowana babcia powiedziala tylko: „Z tobÄ…, starym tÄ™pakiem, to nie ma rady”.
Gdy dziadek uczył w parku Sun Yatsena, w większości uczył zhan zhuang osoby z przewlekłymi schorzeniami. Czasem sam zaczynał coś ćwiczyć. Jego wzrok był wtedy przenikliwy, ciało skoordynowane, poruszające się harmonijnie, niezwykle zwinnie. Naprawdę poruszał się jak potężny tygrys, jak wijący się smok, z mocą którą mógłby poruszyć góry i połknąć morze. W bezruchu natomiast był jak delikatny uczony, jak nieśmiała dziewica, pełen spokoju i łagodności. Gdy go wspominam, widzę, że naprawdę ucieleśnił w praktyce to o czym pisał w swoich traktatach.
Wieczorami uczniowie dziadka (większość to ci, którzy uczyli się walki) często przychodzili ćwiczyć do niego. Ćwiczyli zhan zhuang, shi li, tui shou, walkę. Dziadek ustawiał na podwórku stół i kilka krzeseł, zaparzał herbatę, od czasu do czasu udzielał wskazówek uczniom. Czasem uczniowie otaczali go i słuchali jak wyjaśniał zasady i istotę yiquan. Niestety byłem wtedy zbyt mały by uczyć się yiquan od dziadka. Zawsze będę jednak pamiętał majestatyczny obraz dziadka w trakcie ćwiczeń.
W 1962 roku zmarła babcia i dziadek pogrążył się w wielkim smutku. By to dla niego wielki cios. Nie miał się też kto zatroszczyć o jego zwykłe życiowe sprawy. Szef Instytutu Chińskiej Medycyny Prowincji Hebei zaprosił go do Baoding i zaoferował mu pracę. Wyznaczono też sekretarza, by pomógł dziadkowi uporządkować jego prace dotyczące yiquan i wykorzystania zhan zhuang w terapii, a także zajął się sprawami bytowymi.
Niestety wiele powodów sprawiÅ‚o, że wkrótce dziadek ciężko zachorowaÅ‚. SprowadziliÅ›my wtedy dziadka do nas, pielÄ™gnujÄ…c go w domu. MieliÅ›my wtedy okazjÄ™ otrzymać wiele wskazówek od dziadka. Niestety, ponieważ nie docenialiÅ›my głębi yiquan, nie przykÅ‚adaliÅ›my siÄ™ do nauki, nie traktowaliÅ›my tego poważnie i niewiele skorzystaliÅ›my. Dziadka bardzo to martwiÅ‚o. Gdy teraz to wspominam, żaÅ‚ujÄ™, że nie byÅ‚em w stanie wykorzystać takiej okazji. MieliÅ›my wtedy 14 i 16 lat. Gdy dziadek czuÅ‚ siÄ™ lepiej, udzielaÅ‚ nam lekcji. Pewnego popoÅ‚udnia, skoÅ„czyliÅ›my ćwiczenia zhan zhuang i przeszliÅ›my do tui shou. Nigdy nie mogliÅ›my opanować wymogów tych ćwiczeÅ„. Ponieważ sÅ‚yszeliÅ›my, że dziadek „odrzucaÅ‚ ludzi”, zapytaliÅ›my: „Dziadku, dlaczego nam siÄ™ nie udaje?” Dziadek siedzÄ…c na kanapie, przesunÄ…Å‚ siÄ™ nieco i uniósÅ‚ prawe ramiÄ™, z ugiÄ™tym nadgarstkiem, z palcami rozchylonymi i kazaÅ‚ mi pchnąć. WidzÄ…c jego schorowane ciaÅ‚o i wychudÅ‚e ramiona nie odważyÅ‚em siÄ™ użyć dużej siÅ‚y. Dziadek Å›miejÄ…c siÄ™ powiedziaÅ‚: „GÅ‚upi dzieciak, użyj siÅ‚y, nie bój siÄ™”. ZaczÄ…Å‚em pchać mocniej, ale nie mogÅ‚em poruszyć jego ramienia. W koÅ„cu zaparÅ‚em siÄ™ mocno stopami i gwaÅ‚townie pchnÄ…Å‚em. PoczuÅ‚em siÄ™, jakbym byÅ‚ w windzie, która nagle ruszyÅ‚a, uniesione ciaÅ‚o poleciaÅ‚o do tyÅ‚u i jakby przykleiÅ‚o siÄ™ do Å›ciany, a nastÄ™pnie opadÅ‚em na podÅ‚ogÄ™. Dziadek rozeÅ›miaÅ‚ siÄ™. Ja i mój mÅ‚odszy brat byliÅ›my zdumieni. Stary i schorowany dziadek miaÅ‚ takÄ… siłę! SiedzÄ…c na podÅ‚odze, też zaczÄ…Å‚em siÄ™ Å›miać. Mama przybiegÅ‚a z kuchni zobaczyć co siÄ™ dzieje. WidzÄ…c wesoÅ‚ego dziadka uroniÅ‚a kilka Å‚ez szczęścia. Tak, dziadek chyba poczuÅ‚ wtedy, że jeszcze może wyzdrowieć, poczuÅ‚ siÄ™ peÅ‚en sil. Brat też chciaÅ‚ spróbować i rezultat byÅ‚ oczywiÅ›cie taki sam.
Dziadek miaÅ‚ nietypowy sposób zażywania lekarstw. Najpierw nabieraÅ‚ w usta Å‚yk wody, wkÅ‚adaÅ‚ do ust lekarstwo, a nastÄ™pnie wykonywaÅ‚ gwaÅ‚towny ruch tuÅ‚owia do przodu, wtedy wÅ‚aÅ›nie poÅ‚ykaÅ‚ lekarstwo. Kto by pomyÅ›laÅ‚, że w taki sposób zakoÅ„czy siÄ™ jego życie. Sam podaÅ‚em mu wodÄ™ i lekarstwo. NastÄ…piÅ‚ wylew krwi do mózgu. Dziadek upadÅ‚ na moje prawe ramiÄ™. ByliÅ›my zrozpaczeni. Szczególnie moja matka byÅ‚a ledwo żywa od pÅ‚aczu. Przyjaciele i uczniowie dziadka urzÄ…dzili uroczystÄ… ceremoniÄ™ pogrzebowÄ…, wspominajÄ…c jego wielki wkÅ‚ad w rozwój chiÅ„skiego wushu, wspominajÄ…c wielkÄ… reformÄ™ jakiej dokonaÅ‚, wspominajÄ…c wkÅ‚ad jaki wniósÅ‚ w sprawÄ™ poprawy stanu zdrowia spoÅ‚eczeÅ„stwa. UpamiÄ™tniajÄ…c setnÄ… rocznicÄ™ urodzin mistrza chiÅ„skiego wushu Wang Xiangzhai’a, przepeÅ‚nieni jesteÅ›my głębokim uczuciem. BÄ™dziemy wytrwale pracować, by urzeczywistnić to, czego on nie zdoÅ‚aÅ‚. ChiÅ„skie wushu z pewnoÅ›ciÄ… znajdzie poczesne miejsce wÅ›ród sztuk walki caÅ‚ego Å›wiata. Yiquan z pewnoÅ›ciÄ… z pÄ…czka rozkwitnie w kwiat.
Wang & Wang (1985)
Przekład z chińskiego: Andrzej Kalisz
Tagi: dachengquan, kung fu, wang xiangzhai, wushu, yiquan